przeprowadzka!
Sobotni poranek. Chłodno, choć śnieg już dawno stopniał. Za oknem słońce leniwie przebija się przez chmury, a w powietrzu nadal czuć zapach zimy. Tego dnia postanowiliśmy razem z M. zabrać nasze rzeczy z mieszkania i wprowadzić się do naszego nowego domu, na podkrakowską wieś.
Decyzja zupełnie spontaniczna – nie była konsekwencją zakończenia meblowania domu. Przeciwnie – wprowadziliśmy się do domu z łóżkiem, biurkiem, kilkoma krzesłami i komodami. Łazienka na parterze była juz prawie gotowa (brakowało szkła do prysznica), kuchni nie było wcale.
Zanim nasz dom tak wyglądał, czekało na nas mnóstwo pracy… Zapraszam Was do naszego domu wczesną wiosną 2012 roku!
Po co o tym piszę? Żeby pokazać tym, którzy myślą że wybudowanie domu to za dużo pracy, za trudnej pracy, zbyt kosztownej pracy. Że ich przerośnie i lepiej sobie odpuścić. Dzisiaj wiem, że małymi kroczkami da się dojść do celu.
A dla mnie to też miłe wspomnienie, choć wierzyć mi się nie chce, że chcieliśmy mieszkać w takim stanie – bez większości mebli, bez kuchni, ogród tonął w błocie a internet działał kiedy chciał.
Jednak podekscytowanie i radość związana z byciem we własnym domu i powolnym kończeniem każdego pomieszczania była dużo silniejsza niż wszystkie przeszkody jakie napotkaliśmy po drodze.
Trzy lata. Dokładnie tyle minęło od naszej przeprowadzki na wieś i nie zamieniłabym tego na nic innego!