Charlotte, czyli magia miejsca

Są takie miejsca w Krakowie, które przyciągają mnie jak magnes. Mają w sobie klimat, który trudno opisać słowami i energię, która niesamowicie pozytywnie na mnie działa. Jedno z takich miejsc jest w Krakowie na placu Szczepańskim, pod numerem 2.
To miejsce, to Charlotte – chleb i wino.
Kiedy pod koniec czerwca odebrałam od Anety wiadomość, że będzie w Krakowie, od razu zaplanowałyśmy wspólną kawę. Cieszyłam się, że będę mogła się z nią w końcu zobaczyć na żywo, bo wcześniej znałyśmy się tylko tylko wirtualnie. Ja czytałam jej baletowego bloga, ona często wpadała do mnie. Mamy podobą estetykę i zainteresowania, i obie uwielbiamy tworzyć nasze miejsca w sieci, o których mogłybyśmy rozmawiać godzinami.
Aneta zaproponowała Charlotte, a ja uśmiechnęłam się w myślach, bo jest to jedno z tych genialnie fotogenicznych miejsc. Niezależnie od tego czy w środku jest mnóstwo osób, czy kilka (choć ja zdecydowanie wolę tę drugą opcję). Kolorystyka, formy, światło, aż się proszę by mieć pod ręką aparat i złapać kilka kadrów we wnętrzu.
Poprzednio, kiedy pisałam na blogu o Charlotte, zdjęcia zrobiłam standardowym obiektywem 18-55mm, tym razem miałam ze sobą obiektyw stałoogniskowy, bo chciałam uchwycić klimat miejsca.
**Przeczytaj także: czym fotografuję?**
Duży drewniany stół, wielkie okna, metalowe schody i ulubione kwiaty. Wielki marmurowy blat, gięte krzesła i industrialne lampy… Nie wiem czy, to zasługa wnętrza, dzięki któremu przenoszę się do Paryża, czy może zapach świeżego pieczywa.
A może to kawa?
Być może, ale jedno jest pewne: Charlotte cudownie działa na moje zmysły i mam nadzieję, że dzięki zdjęciom, na Was również!