2022 z innej perspektywy
Kiedy zwykle siadam do podsumowania roku, to analizuję minione 12 miesięcy pod kątem zawodowym. Sprawdzam ile zrealizowałam projektów, jakie to były projekty, co poszło dobrze, a co powinnam poprawić, tak aby wyciągnąć wnioski na przyszłość. Więc kiedy w przerwie świąteczno-noworocznej siadłam kolejny raz do podsumowania mijającego roku, doszłam do wniosku, że 2022 chcę ocenić innej perspektywy.
Mojej perspektywy.
Po raz pierwszy odpuściłam analizowanie projektów, wyniku finansowego oraz osiągniętych celów. Zamiast tego zadałam sobie pytanie: co było dla mnie największym osiągnięciem w mijającym roku, i co zrobiłam dla siebie?
DOMEK POD LASEM
Nie będzie pewnie zaskoczeniem, że najbardziej jestem dumna z remontu i otwarcia dla gości naszego Domku pod Lasem. Kiedy na początku zeszłego roku zapisałam sobie w notesie hasło: uruchomić przed wakacjami domek, to nie bardzo wierzyłam że tego dokonamy. Po pierwsze dlatego, że zdecydowaliśmy się na remont własnymi rękoma, a po drugie, że do dyspozycji mieliśmy tylko weekendy, które zwykle spędzaliśmy z dziećmi.
Czas który zaplanowaliśmy na remont, a czas który rzeczywiście był potrzebny do wyremontowania drewnianego domku, okazał się dwiema różnymi liczbami. Bo wiele prac, jak malowanie boazerii (która wymagała niezliczonej ilości warstw), czy składanie kuchni Ikea, zajęło nam jakąś obłędną ilość godzin, tylko dlatego że robiliśmy to po raz pierwszy. Ale moment kiedy ogłosiliśmy że otwieramy domek, był wart każdej tej godziny.
Podsumowując: nie zdążyliśmy przed wakacjami, tylko dokładnie po nich, we wrześniu. Ale dzisiaj nie ma to żadnego znaczenia. Goście już nas odwiedzili, a nowy sezon przed nami.
I pięknie się zapowiada!
O tym jak to się wszystko zaczęło z Domkiem pod Lasem zapraszam TU i TU. A zdjęcia before&after są TUTAJ.
SELF CARE
Na początku tego roku obiecałam sobie, że bardziej niż zwykle zadbam o siebie. W całej tej gonitwie zwanej życiem, ciagle brakowało mi czasu tylko dla mnie. Bo dzieci i ich potrzeby, bo praca i obowiązki z nią związane, bo dom i ogarnianie świata. Ja byłam gdzieś daleko na liście priorytetów.
Miniony rok to zmienił.
Po pierwsze dałam sobie czas. Pozwoliłam sobie na pojedyncze wolne dni w środku tygodnia, tak aby zająć się sobą. Zdarzało się że zostawałam w domu i robiłam to, na co miałam ochotę, i zdarzało się że jechałam do Krakowa by wypić kawę w swoim towarzystwie. Jedno i drugie nie było niczym nadzwyczajnym, a jak nic naładowało moje wewnętrzne baterie.
Jesienią zaczęłam wprowadzać miracle morning (więcej o tym możesz posłuchać tutaj). W tej praktyce chodzi o zaopiekowanie się swoim ciałem, umysłem i duchem z samego rana, zanim jeszcze zacznie się dzień. Modlitwa lub medytacja, ćwiczenia, afirmacje, wizualizacje, czytanie i pisanie – to wszystko co składa się na MM. Codzienne wypełnianie tych małych zadań (bo wystarczy że na każdą z nich poświęcę kilka minut), daje piękne efekty. Rozpoczynam dzień z pełna energii i radości, z poczuciem że już coś dla siebie zrobiłam. Zaopiekowałam się sobą, a tym samym małymi krokami zmieniam swój każdy poranek, każdy dzień… i życie.
Chcąc zaopiekować się swoją psychiką ograniczyłam korzystanie z Instagrama. Nie tylko nie dotykam tej aplikacji rano, ale również zaczęłam wybierać 3-4 dni w miesiącu kiedy jestem offline. Co zauważyłam? Ciszę. Słyszę ciszę w głowie i uporządkowane myśli, których bardzo mi brakowało.
Kiedyś usłyszałam: Instagram nie jest za darmo, kosztuje cię czas i koncentrację. Wzięłam sobie te słowa mocno do serca.
Pozostając w temacie self care, w zeszłym roku po raz pierwszy od dłuższego czasu zrobiłam przegląd swojego zdrowia. Cytologia, usg piersi, badania krwi, fizjoterapeuta i stomatolog. Chciałam się upewnić czy wszystko jest ok, i na szczęście jest. Jednocześnie obiecałam sobie że jesienne przeglądy zdrowia będą moją coroczną rutyną.
GARDEROBA
Ostatnia rzecz o której chciałabym napisać w temacie tego co zrobiłam dla siebie, to zmiany w mojej szafie. A to wszystko pod wpływem słów Diane von Furstenberg, które przeczytałam w magazynie o modzie, a które brzmiały tak: ubieraj się nie tak jak kobieta którą jesteś, tylko jak kobieta którą chciałabyś być.
Te słowa były dla mnie olśnieniem – tak proste, a jednocześnie tak nieoczywiste. Zaczęłam się przyglądać rzeczom które mam w szafie, zastanawiając się które odpowiadają temu, jaką kobietą chciałabym być. Dzięki tablicom inspiracji które utworzyłam na Pinterest TU i TU, powoli zaczęłam robić bardzo świadome zakupy. Dokładnie wiedziałam jak chcę wyglądać, więc nie zdarzały mi się nietrafione zakupy, a moja garderoba powoli wypełniała się rzeczami w których czuję się jak milion.
Dzisiaj, po roku czasu, moja szafa jest cudnie skompletowana. I choć brakuje mi jeszcze kilku elementów jak na przykład białej klasycznej koszuli, zawsze wiem co chcę na siebie włożyć. Lubię każdy element mojej garderoby i nareszcie czuję się tak, jak kobieta którą chciałabym być.
NOWY ROK
Dzisiaj, na początku nowego 2023, wiem że inwestycja w mój osobisty cel jakim był Domek i inwestycja w siebie, była najlepszą decyzją minionego roku. Po raz pierwszy pozwoliłam sobie na to, by sprawy prywatne były na pierwszym miejscu, a ja ex aequo.
Co zatem będzie w 2023? Nie wiem. Ale z pewnością nie zrezygnuje z mojego self care, bo widzę jak genialnie dzięki temu się czuję. To ładuje mi baterie, z których mogę czerpać kiedy tego potrzebuję.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Zdjęcia do tego wpisu są autorstwa Magdy Milewskiej @lesne.opowiesci, i powstały w naszym Domku pod Lasem.