moja pracownia: ściana inspiracji
Dwa biurka, regał, szafki sztuk trzy i kilka dekoracji. Tak w skrócie mogę opisać moją pracownię. Miejsce w naszym domu w której spędzam największą ilość godzin.
Przynajmniej w tygodniu.
Tutaj projektuję, odpowiadam na maile, piszę blog, rozmawiam przez telefon, płacę rachunki i robię milion innych rzeczy. Od samego początku, czyli od kiedy mieszkamy w naszym domu, są w niej te same meble. Zmienia się tylko ściana inspiracji – ta ściana, na którą codziennie patrzę siedząc za biurkiem. Moja praca wymaga kreatywności, dlatego bardzo ważne jest dla mnie, aby miejsce w którym pracuję było inspirujące. A ta ściana to jest mój domowy eksperyment – zmienia się wraz ze mną, moimi inspiracjami i moją estetyką.
Na początku, prawie 4 lata temu, była tutaj „tapeta” – poprosiłam M. o wyklejenie jej kartkami z FutuPaper (tytuł traktujący o designie, jeszcze wtedy drukowany na papierze gazetowym). Było dużo treści i dużo kolorów, sporo zdjęć projektów oraz wywiadów. Dlatego w chwilach przerwy od pracy często stałam przy mojej tapecie i czytałam ją popijając kawę.
Po dobrych trzech latach gazeta, a raczej jej papier zżółkł a mnie już zaczęły drażnić te kolory i ilość informacji jaka „atakowała” mnie każdego dnia. Pewnego wiosennego wieczoru zdarłam tapetę, a ściana inspiracji nagle zrobiła się biała, czytaj: nudna. Długo zastanawiałam się co mogę z nią zrobić i pomysłów było tysiąc. Ale tak szybko jak przychodziły odchodziły a ja znając siebie i swoją skłonność do zmian, dałam sobie czas.
Któregoś dnia doszłam do wniosku że najprostrze rozwiązania są najlepsze, więc po prostu pomaluję moją ścianę inspiracji. Przeglądnęłam puszki z farbami jakie były w domu i wybrałam czarną tablicówkę. Żeby jednak pokój nie był zbyt ciemny w ciągu dnia (słońce jest tutaj późnym popołudniem a w zimie nie ma go wcale) uznałam że potraktuję nią 2/3 wysokości ściany a krawędź zrobię najzwyczajniej od ręki. Jeden wieczór, dwa malowania i czarna ściana była już moja. W Ikei kupiłam linkę stalową (której zastosowań jest chyba milion) i na tablicówce stworzyłam sobie dekorację z moich instagramowych zdjęć.
Na ścianie pojawił się jeszcze napis: „inspiracje”. Jest to słowo które wyszło spod pióra obłędnie zdolnej Oli z Papiery Wartościowe. To ona przygotowała dla mnie tę kaligrafię a ja przeniosłam* ją na ścianę tablicową, z największą starannością na jaką mnie stać.
I tak, mam swoją ścianę inspiracji, która o ile intuicja mnie nie myli, pobędzie ze mną rok albo dwa aby ustąpić miejsce kolejnemu pomysłowi.
Stay tuned!
*****
Aby przenieść kaligafię na ścianę należy:
- Wydrukować ją w pożądanym formacie – u mnie to było 2 x A3. Arkusze ze sobą skleiłam. Bardzo ważne: wydruk powinien być lustrzanym odbiciem tzn. czytamy tekst do tyłu.
- Kredą obrysowujemy wszystkie krawędzie tekstu – ja zrobiłam to dwukrotnie
- Arkusz przykładamy do ściany tablicowej i kilka razy pocieramy aby odbiła się kreda
- Obite krawędzie poprawiamy ręczne i voila!