5 zachwytów października
Za nami najcieplejszy miesiąc tej jesieni. Nie wiem jak u Was, ale październik tu, na południu Polski pokazał swoje najpiękniejsze oblicze – babie lato. Drobniutkie pajęczyny unosiły się w promieniach słońca, pióropusze traw kołysały w podmuchach ciepłego wiatru, a temperatura była bardzo majowa. Październik był zachwycający również z innych powodów.
#1. MOJA BUCKETLIST
Są takie drobne niematerialne marzenia, które noszę w swojej głowie, a które z jakiegoś powodu odkładam na później. Ostatnio zaczęłam spisywać te moje „marzenia do przeżycia” w formie bucketlist, bo wiem że jeśli sama o nie nie zadbam, to samo nic się nie zadzieje. Przyznaję, na mojej liście nie ma ani skoku ze spadochronem, ani karmienia misia koali na drugim końcu świata. Raczej proste przeżycia jak randka sama ze sobą, degustacja win w lokalnej winnicy, czy wyjście do muzeum pod płytą krakowskiego Rynku.
Moją bucketlist podzieliłam na 3 części: do przeżycia sama, z dziećmi i z M. Bo chcę by nasza codzienność była naprawdę ekscytująca.
#2. KOLORY
Nie ma lepszego momentu do zachwycania się kolorami natury niż jesień. Właśnie jesienią zaczyna się prawdziwy spektakl barw, tworzący nieprawdopodobnie piękne scenerie. Spacer po parku czy w lesie? To zupełnie nie ma znaczenia, byle wśród drzew.
#3. JESIENNE WAKACJE
Madagaskar – przepiękna wyspa przy wschodnim wybrzeżu Afryki. Spędziłam na niej nieco ponad tydzień, by móc celebrować każdą chwilę: niespieszne śniadania na balkonie z widokiem na Ocean Indyjski, wylegiwanie się na piasku w promieniach słońca, chłodne wino przy basenie i długie rozmowy do nocy. Nic więcej nie trzeba!
#4. GOLF
Kiedy w 2012 roku zrobiłam kurs golfowy, obiecałam sobie że będę grać przynajmniej raz, na jakiś czas. Nie przypuszczałam że ten „czas” to będzie 8 kolejnych lat.
Pewnego październikowego poranka dostałam smsa od mojej siostry z pytaniem „Golf?” Nie czekając, aż mój mózg wymyśli conajmniej kilka powodów na „nie” (łącznie z tym że przecież jestem w pracy), odpisałam „OK”. Wrzuciłam kije do bagażnika, napełniłam bidon z wodą i kilka minut później byłyśmy już w drodze na pole golfowe.
Pierwsza gra, a nawet nie tyle gra co ćwiczenie uderzeń po tak długiej przerwie, było trudne. Bo z golfem nie jest jak jazdą na rowerze. Tutaj trzeba sobie przypomnieć ustawienie nóg, bioder, pleców, ramion, głowy i każdego innego elementu swojego ciała tak, aby, uderzenie było dobre.
Następnego dnia, lekko sparaliżowana zakwasami w okolicach obojczyka, obiecałam sobie nie robić już tak długich przerw. No może maksymalnie do wiosny!
#5. DOCENIANIE CODZIENNOŚCI.
Kiedy byłam na Madagaskarze, miałam okazję obserwować życie Malgaszy. W większości, to bardzo biedne społeczności żyjące bez dostępu do prądu i bieżącej wody. A jednak ich spokój i radość bardzo się udzielają i dają do myślenia. Czy my, którzy mamy prawie wszystko (dom, zwykle pełną lodówkę, ciepły prysznic i świeżą pościel), nie narzekamy zbyt często skupiając się na brakach?
Mieszkańcy Madagaskaru mają swoje sformułowanie na otaczającą rzeczywistość: MORA, MORA, co oznacza „spokojnie”. Staram się przenosić ten spokój do swojej rzeczywistości. I tę radość z prostych rzeczy.
Właśnie zaczął się listopad. Chciałabym pocieszyć się jeszcze słońcem i jesienią, zanim już na dobre rozpoczniemy grudniowo-świąteczny klimat. Zatem – pięknego listopada!