Dlaczego wstaję o 5:00 rano?
Jeśli obserwujesz mnie na Instagramie, pewnie zauważyłaś, że bardzo wcześnie zaczynam dzień. O 5:00 rano budzę się i rozpoczynam swój poranek. Jednak nie jest to moment kiedy idę pod prysznic, szykuje śniadanie czy przeglądam informacje ze świata.
Nic podobnego. O 5:00 rano zaczyna się mój miracle morning.
DLACZEGO WŁAŚCIWIE WSTAJĘ O 5:00?
Odkąd interesuję się rozwojem osobistym, wielokornie spotykałam się z opinią, że jednym z dobrych nawyków jest wczesne rozpoczynanie dnia. Budzenie się wcześniej, niż jest to konieczne, i poświęcanie pierwszych kilkunastu bądź kilkudziesięciu minut na rozwój osobisty, w dłuższej perspektywie czasu przynosi niesamowite efekty.
Jestem mamą i żoną, mieszkamy na wsi pod Krakowem. Prowadzę swoją pracownię projektową i rozwijam swój biznes w kilku obszarach, między innymi w edukacji młodych architektów i projektantów wnętrz. Role jakie na siebie przyjęłam, potrafią po brzegi zająć mi cały dzień, bo nawet jeśli „wyrabiam się” w pracy, to popołudnia są czasem spędzonym z dziećmi, momentem kiedy gotuję obiad na kolejny dzień, albo zajmuję się domem i ogrodem.
Wydawało mi się, że ilośc obowiązków i czas który mam do dyspozycji, nie pozostawia wiele możliwości na rozwój osobisty: czytanie, naukę czy ćwiczenia fizyczne. Niejednokrotnie obiecałam sobie, że jak tylko dzieci pójdą spać, usiądę do kursu czy książki, zapiszę kilka zdań w dzienniku, czy zrobię krótki trening.
I przyznaję, w jakiś 90% kończyło się na obietnicach, bo o 21:00, kiedy już dzieci spały, ostatnią rzeczą na którą miałam ochotę to zabierać się za kolejne zadania. Wieczorem chciałam już tylko zmyć makijaż i położyć się do łóżka.
Niejednokrotnie zastanawiałam się skąd mogę wziąć czas na to, co jest dla mnie ważne? I wtedy dotarło do mnie, że mogę wcześniej wstawać. Wcześniej niż cały dom, tak aby mieć niezakłóconą niczym godzinę, którą poświęcę na naukę, czytanie i trening.
Niedługo później usłyszałam o książce Fenomen Poranka Hal’a Elrod’a. Wypożyczyłam ją z biblioteki i przeczytałam jednym tchem, zaznaczając mnóstwo inspirujących fragmentów.
„Gdy wstajesz co rano z pasją i przyświeca Ci jakiś cel, dołączasz do niewielkiego procenta ludzi sukcesu, którzy realizują własne pragnienia. I co więcej, dzięki temu będziesz szczęśliwszy. Zmiana podejścia do porannego wstawania zmieni dosłownie wszystko w twoim życiu.”
KTÓRY PORANEK NALEŻY DO CIEBIE?
Być może jesteś jedną z tych osób, które leżą w łóżku do ostatniej chwili, do 3-ciej drzemki w telefonie, kiedy już wiesz że nie masz wyjścia, i musisz w końcu wstać. Bo nie chcesz się gdzieś spóźnić, czegoś zawalić, albo kogoś zawieść. Twój poranek jest odpowiedzią na te wszystkie okoliczności które właśnie się dzieją, choć Ty wcale nie masz ochoty w nich uczestniczyć. Pokazujesz światu swoje niezadowolenie z brutalnie przerwanego snu i jedyne o czym marzysz to wrócić do łóżka i przytulić głowę do poduszki, a życie niech się jakoś tam toczy.
Działasz reaktywnie, więc siłą rzeczy robisz to, co do Ciebie przychodzi, a nie to, co chciałabyś zrobić. Spełniasz życzenia innych, a nie swoje.
A teraz wyobraź sobie coś zupełnie innego.
Cicho dzwoni budzik, otwierasz oczy i spoglądasz na telefon. Jest kilka minut po 5:00, a Ty uświadamiasz sobie że wcale nie jesteś jesteś taka śpiąca. Wstajesz cichutko aby nikogo nie obudzić i idziesz do kuchni. Pijesz szklankę wody i zaczynasz swój poranek. Nikt od Ciebie niczego nie chce, nikt Cię nie woła, a telefon jeszcze śpi.
Jesteś kreatorką pierwszych minut swojego dnia, i skupiasz się na tym co jest dla Ciebie najważniejsze. Zaczynasz dzień od medytacji, później czytasz książkę która Cię inspiruje, piszesz kilka słów w dzienniku, a na koniec rozkładasz matę na podłodze i przez 20 minut robisz poranny streching. Tak pozytywnie nastawiona, z lekką dozą endorfin zaczynasz swój dzień. Masz już na swoim koncie sukces – pełen energii poranek – który nastraja Cię na kolejne godziny nadchodzącego dnia. Niedługo póżniej wstaje reszta domowników…
Brzmi wspaniale prawda? To właśnie dlatego wstaję o 5:00 rano.
„Kiedy Ty i ja budzimy się co rano, oboje stajemy przed tym samym wyzwaniem. Pokonać bylejakość egzystencji i życie pełnią życia. To największe wyzwanie – wznieść się ponad własne wymówki robić to, co należy, dać z siebie wszystko i tak, jak pragniemy.”
Książka Fenomen Poranka pokazała mi co dokładnie mogę robić po przebudzeniu się. Autor proponuje praktykować 6 czynności, które przyniosą najlepsze efekty. Jest to modlitwa lub/i medytacja, przeczytanie swoich afirmacji na temat życia jakie chcemy prowadzić, a następnie wizualizacja ich. Sugeruje również poświęcić czas na czytanie, ćwiczenia fizyczne, a na koniec pisanie dziennika z wdzięcznościami.
Za każdym razem autor podkreśla, że czas poświęcony na każdą z czynności powinniśmy dostosować do siebie oraz okoliczności jakie mamy. Może to być godzina, a może to być kilkanaście minut. Długość trwania ma mniejsze znaczenie, ważne aby być konsekwentnym bo tym samym każdy dzień zaczynasz z podobną energią.
MÓJ MIRACLE MORNING
Jak już pisałam na początku, wstaję o 5:00 rano. Schodzę do kuchni, biorę szklankę wody i otwieram na oścież drzwi na taras. Kiedy była zima trwało to dosłownie chwilę, teraz drzwi mam otwarte nieco dłużej, aby więcej wpuścić do domu wiosennego powietrza, tym bardziej że zasłuchuję się w śpiewy ptaków.
Poranek zaczynam od modlitwy, która trwa kilka minut i dalej czytam swoje afirmacje. Spisałam je na kartce, mając na uwadze to, na czym mi zależy i jakie życie chcę prowadzić. Kiedy kończę czytać afirmacje, opieram plecy o sofę, zamykam oczy i wyobrażam sobie to, co przed chwilą przeczytałam. Wyobrażam sobie mój idealny dzień, czas który spędzam z najbliższymi i podróże. Wyobrażam sobie projekty które realizuję i zawodowe marzenia, które jeszcze są tylko w mojej głowie. Zdarza się że podczas wizualizacji zaglądam na moją tablicę na Pinterest, aby pamiętać o tym, jaką kobietą chcę być. Staram się jednak robić to sporadycznie, aby obecność telefonu o poranku była okazjonalna.
Kiedy kończę wizualizacje biorę książkę do ręki i czytam. Czasami jest to cały rozdział, czasami fragment, tak by zajęło to nie dłużej niż 10 minut, bo zaraz po tym sięgam do dziennika. Zapisuję w nim spontaniczne zdania, wyrzucam z siebie wszystko, by skutecznie ją oczyścić z gonitwy myśli. Na koniec zapisuję kilka wdzięczności które już się dzieją, albo będą miały miejsce tego dnia. Ostatnią czynnością jaką robię to ćwiczenia, poświęcam im 20 minut. Najczęściej wybieram niezbyt wymagająca tabatę, by pobudzić moje ciało do życia, a krew i limfę do działania.
Kiedy zwijam matę z podłogi, zwykle jest kilka minut po 6:00. Wtedy też publikuje na IS cytat który mnie zachwycił. Nie robię tego codziennie, bo znów – nie chcę aby telefon był częścią mojego poranka. Raczej okazjonalnym gościem. Niedługo po tym budzą się moje dzieci, idziemy wszyscy do kuchni szykować śniadanie. Zaczynam dzień z poczuciem zadowolenia, że już dużo dla siebie zrobiłam. A to wszystko przed 7:00 rano.
JAK UŁATWIŁAM SOBIE PORANNE WSTAWANIE
W zeszłym roku w listopadzie podjęłam decyzję że zacznę wcześniej wstawać i praktykować mój miracle morning. Teraz z perspektywy czasu widzę, że wybrałam najgorszy możliwy okres, bo poranki były już bardzo ciemne, a moje ciało miało większą ochotę zapaść w sen zimowy. Jednak lektura Fenomenu Poranka tak bardzo mnie zmotywowała, że postanowiłam spróbować, i maksymalnie ułatwić sobie to zadanie.
Wieczorem, poprzedniego dnia pilnowałam by położyć się wcześniej spać i przynajmniej na godzinę przed snem odejść od ekranów (telefonu, komputera, telewizora). Ustawiłam sobie najprzyjemniejszy dźwięk budzika w telefonie, a obok łóżka przygotowałam ciepły szlafrok. W pokoju dziennym położyłam książkę którą zamierzałam czytać, obok notes i spisane afirmacje. Wybrałam również prosty trening na YT aby rano nie szukać w pośpiechu czegokolwiek, a także matę do ćwiczeń.
Postanowienie że następnego poranka wstaję o 5:00 rano, przyniosło efekty. Obudziłam się kilka minut przed budzikiem i nie czułam mocnego zmęczenia. Zeszłam na dół do kuchni, wzięłam szklankę ciepłej wody i zaczęłam mój miracle morning. Nie bardzo wiedziałam czy wszystko jest tak jak powinno być, ale to nie miało większego znaczenia. Po prostu byłam szczęśliwa że to co sobie postanowiłam, zrealizowałam.
Ta pierwsza pobudka była łatwa, ale nie będę czarować: nie wygląda to tak za każdym razem. Są dni kiedy muszę ze sobą walczyć, i są też dni kiedy tę walkę przegrywam, szczególnie jeśli dzieci są chore i budzą się w nocy. Jednak kiedy wszytko jest OK a budzik dzwoni chwilę przed 5:00 – wstaję i nie dyskutuję, bo znam swoje „dlaczego”.
Umówiłam się jednak ze sobą, że w weekendy odpuszczam i daję sobie tę przyjemność leżenia dłużej w łóżku. Są to jedyne dni kiedy mamy czas na dłuższe poranne tulenie się z dziećmi i nie chciałabym tego przegapić.
„Za każdym razem, gdy robisz rzecz łatwą a nie słuszną, kształtujesz swoją tożsamość i stajesz się typem człowieka, który robi to, co jest łatwe, zamiast tego co jest słuszne.” Hal Elord, Fenomen Poranka
EFEKTY PO PÓŁ ROKU
Kiedy zaczynałam przygodę z porannym wstawaniem i miracle mornig, to oczekiwałam że będę miała więcej przeczytanych książek, lepszą kondycję fizyczną, będę miała jaśniejsze myśli…. Dokładnie takie były efekty u większości osób, które praktykują mm. Ale nie spodziewałam się jednego: że wpadnę w efekt domino. Zauważyłam że doskonalenie się w jednym obszarze, powoduje nieodpartą chęć doskonalenia się w innym.
Ja zaczęłam od tego, że chciałam regularnie ćwiczyć, więcej czytać, mieć spokojną głowę i jasne cele dokąd zmierzam. Po pół roku praktyki, dokładnie to się dzieje, jednak nie spodziewałam się że to wpłynie również na inne obszary: jeszcze lepiej planuję swój dzień oraz projekty którymi się zajmuję. Lepsza kondycja fizyczna przyczyniła się do poprawy mojej diety (bardzo mocno ograniczyłam cukier i węglowodany), i ostatnie ale nie mniej ważne: zaczęłam biegać. Ja, która zawsze powtarzała że nienawidzi biegać! Kilka razy w miesiącu zakładam buty treningowe i truchtam po okolicy.
Przeczytałam, że poranne wstawanie zmienia życie. I teraz dokładnie to rozumiem: chęć do zmian rozlewa się na wiele innych obszarów życia, bez intencjonalnego działania. Po prostu: chcę być lepsza.
„Jeśli nie wygospodarujesz czasu na swój rozwój osobisty, w końcu zostaniesz zmuszony, aby znaleść go na ból i codzienną szarpaninę.” Ha Elrod, Fenomen Poranka
JAK ZACZĄĆ WCZEŚNIE WSTAWAĆ?
To jest jedno z pytań, które dostaję najcześciej kiedy pokazuję na Instagramie mój poranek.
Kiedy zastanawiałam się jak można sobie ułatwić wczesne wstawanie, to najlepiej zacząć od swojego „dlaczego”? Dlaczego chcesz wcześniej wstać? Co da Ci ten poranek, albo inaczej mówiąc, co chcesz robić o poranku? Dlaczego to jest dla Ciebie ważne?
Tylko mając silną motywację i odpowiedź na pytanie „dlaczego Ci na tym zależy”, będziesz mogła wygrać poranną bitwę pod tytułem: łóżko vs. miracle morning. Kiedy już odpowiesz sobie na pytania, przygotuj sobie otoczenie tak, aby wstanie z łóżka było łatwiejsze, tak abyś przez pierwsze minuty działała na autopilocie.
Zaplanuj sobie co będziesz robić o poranku: gdzie usiądziesz, co będziesz czytać, w jakim notesie będziesz prowadzić swój dziennik. Poprzedniego dnia przygotuj sobie lekki trening, a także strój do ćwiczeń i matę.
Zastanów się o której godzinie jesteś w stanie się obudzić i wstać z łóżka. Jeśli obecnie spisz do 7:30, to nie porywaj się na 5:00. Spróbuj wstać o 7:00 i te pół godziny poświęć na swój cudowny poranek. Albo wstań chociaż 15 minut wcześniej i ten kwadrans przeznacz na rozciąganie, akapit w książce oraz krótką afirmacje.
Nie chodzi o to, by zrywać się bladym świtem jeśli nie widzisz w tym żadnego sensu, albo jest to poza Twoimi możliwościami. Po prostu wstań odrobinę wcześniej, i poświęć kilkanaście minut na rozwój osobisty. Jeśli przez kolejny tydzień czy dwa przestanie to być dla Ciebie wyzwaniem, przestaw budzik na kolejne 10 minut wcześniej.
Małymi krokami zbliżysz się do godziny która Cię najbardziej satysfakcjonuje i da Ci wystarczającą ilość czasu na Twój miracle morning.
A jeśli chcesz mi powiedzieć „Tobie jest łatwo bo jesteś skowronkiem, a ja sową”, to mam dla Ciebie radę: od dzisiaj zacznij powtarzać sobie, że jesteś skowronkiem i uwielbiasz rano wstawać. Przestań powtarzać to, co Ci nie służy a zacznij mówić to, kim chcesz się stać!
„Prawda jest taka, ze jeśli nie zmienisz się teraz, twoje życie też się nie zmieni. Jeśli stajesz się lepszy twoje życie też stanie się lepsze. I jeśli z żelazną konsekwencją nie będziesz poświęcać czas na samodoskonalenie się, twoje życie tez się nie poprawi”
CZY WARTO?
Trudno jest oczekiwać efektów bez poświęcenia – ja żeby wstawać o 5:00 rano poświęciłam wieczory. One u mnie praktycznie nie istnieją bo o 22:15 już zasypiam. Jednak zasypiam z poczuciem, że czeka mnie wspaniały poranek: jak tylko zejdę do salonu i otworzę drzwi na taras usłyszę śpiew ptaków, a na wschodnim horyzoncie zobaczę światło wstającego dnia i pierwsze promyki słońca. Gdy usiądę na sofie i oddam się moim wizualizacjom, będę trwała w wymarzonej rzeczywistości, a później z lekkim rozleniwieniem wejdę na matę do ćwiczeń.
Cieszę że będę miała godzinę czasu tylko dla siebie, nikt mi nie będzie przeszkadzać a ja zajmę się tym, na czym mi zależy. A co najważniejsze: przyniesie niesamowite efekty w perspektywie czasu.
No pewnie że warto, więc teraz kolej na Ciebie!
P.S. Z całego serca polecam przeczytać książkę Fenomen Poranka, bo ona jak nic da Ci motywację do tego, by zacząć już następnego dnia, z samego rana.
P.S. 2. Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książki Fenomen Poranka.