Ciepły kwietniowy dzień, podjeżdżam pod dom Ani i Piotra, Ania otwiera mi drzwi i wita szerokim uśmiechem. Choć od przeprowadzki minęło zalewie 2 miesiące, w tym czasie ich wnętrze nabrało charakteru. Pojawiły się meble, które kurier podrzucał co kilka dni, okna zostały oprawione tkaninami, a na stół właśnie wjechały nowe dodatki. Jest domowo!
mój projekt
Na przestrzeni kilku lat od kiedy prowadzę studio projektowane wypracowałam swój wnętrzarski styl: opisałabym go jako nowoczesny, z lekką nutą minimalizmu. Całość osadzona w kolorach ziemi z mocniejszymi kolorystycznymi akcentami, raczej oszczędny w dodatkach. Czasami romansujący ze stylem loftowym, czasami ze skandynawskim, a ostatnio nawiązujący do art deco (o tym opowiem innym razem).
Kiedy ostatni raz pisałam o naszej kuchni była jesień 2012 roku, zatem było to prawie 4 lata temu. Kiedy patrzę na ten wpis dochodzę do wniosku, że oprócz dekoracji, prawie nic się nie zmieniło. Nic z wyjątkiem jakości zdjęć… Jak się czuje dzisiaj w mojej kuchni? Czy coś zmieniłabym i czy decyzje które podjęłam podczas projektu były słuszne?
O tym zamierzam Wam dzisiaj opowiedzieć.
Z początkiem tego roku minęły 4 lata, odkąd mieszkamy w naszym domu. Patrząc z perspektywy czasu, były to lata wypełnione ciężką pracą ale i mnóstwem radości z zakończenia kolejnego etapu.
O tym, jak wyglądał nasz dom kiedy się wprowadziliśmy pisałam tutaj, a jak wygląda teraz możecie zobaczyć tutaj, oraz na zdjęciach poniżej. Droga była długa, ale warta swojej ceny, bo nie ma nic przyjemniejszego niż poranek w swojej kuchni, z zapachem świeżo zaparzonej kawy, radiem w tle i Lili biegającą gdzieś obok.