Projektantka wnętrz, bloggerka, mama… czyli moja organizacja dnia

Mój poranek zaczyna się o 6:30. Wstaję zanim jeszcze Lili otworzy oczka – ten czas wykorzystuję dla siebie. Prysznic, śniadanie oraz lektura – z samego rana czytam artykuły na ulubionych blogach. Organizacja czasu, motywacja, podróże i fotografia – to te tematy nastrajają mnie pozytywnie na cały dzień.
Na 8:00 jedziemy do przedszkola, pół godziny później jestem już w domu i od razu kieruję się do pracowni. Od tego momentu dom się nie liczy: jeśli jest bałagan, to trudno – zostanie sprzątnięty po południu; jeśli nie ma obiadu – ugotuję go po powrocie Lili z przedszkola. Od teraz jest mój czas: na pracę i blog.
Pracę zaczynam od najważniejszych zadań, takich które wymagają dużego skupienia i energii. Jestem projektantką wnętrz, więc to właśnie projekty techniczne, rysunki koncepcyjne, poprawki czy przygotowanie szkicu do wizualizacji idzie na pierwszy ogień. Jeden dzień w tygodniu w całości poświęcam na blog – piszę teksty, robię zdjęcia i planuję tematy kolejnych wpisów.
Po godzinie 10:00 robię sobie przerwę – jest to czas na pierwszą kawę. Nie piję jej z samego rana bo po prostu nie lubię, za to filiżanka cappuccino przed południem smakuje genialnie! Podobno w czasie przerwy należy odłączyć się od komputera, ale ja ten czas lubię wykorzystać na media społecznościowe – zaglądam na Instagram i Facebook. Klikam kciuki i serduszka, pozostawiam komentarze. Staram się być aktywna, bo wiem że prędzej czy później, to do mnie wróci. Przerwa na kawę mija szybko więc wracam do biurka by kontynuować pracę.
Wczesnym popołudniem kieruję swoje kroki do kuchni – zazwyczaj mam już przygotowany obiad, bo w czasie pracy szkoda mi czasu na gotowanie. Posiłek to czas oderwania się od pracy, ale niekoniecznie od ekranu: znowu wracam na ulubione blogi i czytam to, co zwróciło moją uwagę.
Po obiedzie mam już tylko godzinę: domykam zadania, odpowiadam na maile i komentarze na blogu. Spieszę się, bo o 15:00 odbieram Lili z przedszkola – po drodze robimy zakupy, a jak jest słoneczny dzień idziemy na krótki spacer. To jest nasz czas! Wracamy do domu i bawimy się: malujemy kredkami, robimy wycinanki, budujemy przedszkole z klocków albo po prostu oglądamy bajki. Bardzo lubię ten moment, kiedy jesteśmy tylko we dwie – mamy czas dla siebie i świetnie się przy tym bawimy. Po 16:00 kiedy wraca M. z pracy, Lili „widzi” już tylko jego (mama się nie liczy :)). Więc to on przejmuje wszystkie zabawy, a ja idę poćwiczyć. Ćwiczę w domu, bo lubię 🙂
Wieczór spędzamy w trójkę: są dni kiedy Lili z M. bawią się przy blacie a ja w tym czasie gotuję obiad na kolejny dzień, są też dni kiedy wszyscy leżymy na sofie i czytamy książki. Przyznam, że powoli zaczynają nam się nudzić te domowe wieczory – nie możemy się doczekać wiosny, kiedy będziemy mogli więcej czasu spędzać w ogrodzie.
Ok. 20:30 Lili już jest w łóżku więc my mamy czas dla siebie. Wspólna rozmowa przy kieliszku wina, ulubiony serial, książka… Robimy to, na co mamy ochotę. Czasami razem, czasami osobno. Zdarza się nam oglądać film w łóżku ale rzadko dotrzymujemy do samego końca. Około 22:30 oczy nam się same zamykają, więc tylko włączamy cichutko radio bo uwielbiamy chillout na dobranoc.
Zasypiamy w 5 sekund bo za chwilę będzie znowu poranek i budzik o 6:30…
Od kiedy Lili chodzi do przedszkola nasze dni są dobrze zorganizowane – ja wiem ile czasu mam na pracę i kiedy powinnam już ją kończyć. Owszem, zdarzają się zmiany scenariusza, gdy potrzebuję więcej czasu i siadam po południu do biurka, pracując do późnego wieczora. Bywa również że Lili dopada infekcja i zostaje w domu, a dzień jest pod znakiem piżamy i całodziennej zabawy na dywanie…
Ale to już zupełnie inna bajka 🙂
25 stycznia, 2017 @ 6:17 am
Taki plan dnia brzmi pięknie! U mnie niestety nie da się tego dokonać, póki mieszkam z mężem i córką u moich rodziców, jest nas 5 osób, mała chodzi do przedszkola, co chwile choruje. I nawet jak już uda mi się wprowadzić jakiś porzadek dnia to wlasnie kogos dopada przeziębienie i wszystkie plany biorą w łeb. Liczę na to że jak jusię przeprowadzimy (co mam nadzieję nastąpi za dwa miesiące!) to mój dzien bedzie wyglądał bardzo podobnie do Twojego.
Swoją drogą, kiedy sprzątasz dom i ogarniasz ogród? 😉
Pozdrawiam, Asia
25 stycznia, 2017 @ 12:38 pm
Wiem o czym mówisz, odkąd poszła do przedszkola co chwile była chora. Powoli się to normuje i mała nabiera odporności. Na pewno jak się wyprowadzicie to będzie wszystko bardziej pod kontrolą – zdaję sobie sprawę że teraz zbyt dużo osób ma wpływ na plan dnia. Życzę szybkiej przeprowadzki!
A ze sprzątaniem to zdecydowałam się na pomoc domową – raz w tygodniu przychodzi pani i robi gruntowne porządki, w tygodniu my staramy sie nie bałaganić za bardzo 🙂 A prace ogrodowe zaczynają się kiedy będzie ciepło (koszenie trawy, obcinanie drzewek), więc liczę że popołudnia będziemy spędzać w ogrodzi i wspólnie go ogarniać, jak to było w zeszłym sezonie. Dziękuję za odwiedziny – pozdrowienia!
25 stycznia, 2017 @ 8:06 am
Uwielbiam oglądać zdjęcia Twojej pracowni! Piękna!
25 stycznia, 2017 @ 12:34 pm
Dzięki Aniu :*
25 stycznia, 2017 @ 9:31 am
Świetnie zorganizowane biuro i życie. Miłego dnia.
25 stycznia, 2017 @ 12:34 pm
Dziękuję – staram się bo jako pracująca mama która ma pasje, muszę się zorganizować 🙂 No niestety zdarzają się też inne, takie zupełnie nieprzewidziane historie które burzą porządek ale co zrobić…:)
25 stycznia, 2017 @ 6:20 pm
Bardzo dobra organizacja i podoba mi się to, że jeden dzień w tygodniu poświęcasz blogowaniu. U mnie przy dziennych studiach, pracy i byciu copywriterem do tego taka organizacja nie wchodzi w grę, ale kiedy będę mieć już stałą pracę, chętnie wykorzystam Twój sposób 🙂
28 stycznia, 2017 @ 6:17 pm
Nie czekaj na zmianę warunków tylko staraj sie ulepszać to, gdzie jesteś teraz. Organizacja nie jest szuką samą w sobie a narzędziem do łatwiejszego życia 🙂
pozdrowienia!
26 stycznia, 2017 @ 11:37 am
Organizacja jest najważniejsza, wtedy mamy czas dla rodziny i na własne przyjemności 😉 Podoba mi się Twoje biurko 🙂
26 stycznia, 2017 @ 8:12 pm
Dokładnie, teraz kiedy mam dziecko ciężki mi być spontaniczną w działaniu bo zawsze ktoś lub coś na tym ucierpi.
26 stycznia, 2017 @ 11:44 am
Zazdroszczę Ci tak wspaniałej organizacji. Zmotywowałaś mnie do działania nad swoim porządkiem czasu.
26 stycznia, 2017 @ 8:13 pm
Dobrze jest zrobić ramowy plan dnia – ja go zrobiłam bo miałam wrażenie że żyję w lekkim chaosie i na nic nie mam czasu. Polecam:)
26 stycznia, 2017 @ 11:52 am
Jak jest sie zroganizowanym to mozna rzeczywiscie osiagnac duzo wiecej. Pozdrawiam cieplo, Daria xxx
26 stycznia, 2017 @ 8:14 pm
Dokładnie tak, przy ograniczonym czasie organizacja jest narzędziem dzięki któremu udaje mi się działać zgodnie ze swoimi oczekiwaniami.
27 stycznia, 2017 @ 10:18 am
Piękne miejsce dowodzenia! 🙂
28 stycznia, 2017 @ 6:16 pm
Tak go zaprojektowałam – aby było przyjemnie w nim pracować. Choć czasem unikam tego pomieszczenia bo mam lekko dość 😉
p.s. napisałam post o wspomnieniach zimowych – zerknij <3
28 stycznia, 2017 @ 8:04 am
Śliczne zdjęcia !
28 stycznia, 2017 @ 6:15 pm
Dziękuję:)
28 stycznia, 2017 @ 8:05 am
o jak mi do Ciebie blisko: wnętrza, blog, dziecko 🙂 no i kółko i krzyżyk baaardzo lubię i w projektach proponuję 🙂 miłego dnia 🙂
28 stycznia, 2017 @ 6:15 pm
To mamy wiele wspólnego! Miło mi że lubisz Kółko Krzyżyk<3
28 stycznia, 2017 @ 9:07 am
Organizacja jest bardzo ważna, u mnie jak na razie z nią kiepsko. Widzę że dużo czasu spędzasz przy komputerze. Nie bolą Cie oczy?
28 stycznia, 2017 @ 6:14 pm
Rzeczywiście sporo czasu spędzam przy ekranie, ale jest to jednak ograniczony czas. Z drugiej strony mam zwyczaj pracować na lekko wygaszonym, żeby właśnie oszczędzać oczy.
28 stycznia, 2017 @ 9:19 am
Super biurko 🙂
28 stycznia, 2017 @ 6:13 pm
Dzięki!:)
28 stycznia, 2017 @ 9:22 am
W pracy freelancera organizacja czasu wydawała mi się zawsze najtrudniejsza. A tu ciągle znajduję nowe przykłady na to, że można to sensownie poukładać. Dzięki!
28 stycznia, 2017 @ 6:13 pm
Pojęcie organizacji zmienia się wraz z nadejściem nowego (małego) członka rodziny. Wtedy to jest jazda bez trzymanki 😉
7 lutego, 2017 @ 4:44 pm
Uroczy wpis, zazdroszcze takiej organizacji!
8 lutego, 2017 @ 7:38 am
Przy bardzo ograniczonym czasie na pracę tylko dobra organizacja może mnie uratować przed chaosem 🙂
8 lutego, 2017 @ 1:59 pm
Jestem architektem ostatnio bardziej wnętrz właśnie na swoim, mam 1,5 roczną córkę… Szacunek dla Ciebie kobieto, że taka poukładana jesteś! Ja musiałam zacząć wychodzić z domu, żeby coś zrobić, bo inaczej abo dziecko albo obowiązki domowe i niestety…
8 lutego, 2017 @ 4:39 pm
Oddzielenie domu od spraw zawodowych jest chyba w tym wszystkim najtrudniejsze. Niejednokrotnie siedząc przy biurku miałam ochotę zbierać zabawki z podłogi, ogarnąć kuchnię albo wstawić pranie do pralki… Ale widzę że to do niczego nie prowadzi a jednocześnie powoduje ogromy chaos. Praca w domu przy obecności dziecka jest praktycznie niemożliwa (mimo opieki) więc od kiedy moja córka poszła do przedszkola mogę mówić o jakiejkolwiek organizacji. Mam nadzieję że powoli znajdziesz też swój sposób na dzielenie pracy i macierzyństwa – tego życzę z całego serca!
28 lutego, 2017 @ 10:47 pm
Jej, opisałaś typowy dzień z takim spokojem, że wydaje się, że nic nigdy nie mąci tej harmonii, a to przecież na pewno nie prawda… 🙂 Bardzo mi się podoba taki idealnie wypracowany rozkład dnia, w którym jest czas na pracę, czas dla rodziny i partnera, czas dla siebie. U mnie niestety jeszcze tak idealnie to nie wygląda, często wieczorami mam spotkania, odpisuję na wiadomości nawet po 21, a czasem kładę się spać nad ranem. ALE wiem też, że sama przyzwyczaiłam do tego moich klientów, więc cała odpowiedzialność jest po mojej stronie. W tym roku mam mocne postanowienie zmian w tej dziedzinie, a Twój wpis jest wielką, wielką inspiracją… <3
1 marca, 2017 @ 12:09 pm
Pomyśl – gdybyś pracowała na etacie to wychodziłabyś z firmy o 16 lub 17 i siłą rzeczy nie mogłabyś odpisać na maile. Więc dlaczego teraz to robisz? Fakt że masz komputer pod ręką nie powinien być tego przyczyną – masz prawo do odpoczynku i wolnego wieczoru. Biznes prowadzę od dłuższego czasu, do tego jestem mamą i żoną. Kiedyś pozwalałam sobie wchodzić na głowę – dosłownie. Obierałam wieczorem telefony, odpisywałam na maile. Dzisiaj wiem że profesjonalizm polega również na stawianiu granic – jeśli ktoś dzwoni do mnie o 19 – oddzwonię następnego dnia. Jeśli ktoś pisze maila w weekend, na odpowiedź poczeka na poniedziałku. Mam swoją rodzinę i czas który jest dla niej (i dla mnie) zarezerwowany . Owszem, zdarzają się dni kiedy wszystko się rozsypuje bo Mała się rozchoruje, nie idzie do przedszkola, wiec to oznacza wieczór przy komputerze. Również mam spotkania wieczorami bo nie mogę oczekiwać że moi klienci wezmą sobie urlop aby się spotkać w ciągu dnia, ale jest to 2-3 razy w miesiącu. Więc w całkowitej równowadze. Pomyśl o tym co możesz zrobić aby powoli postawić granicę i czasu wolnego.
1 marca, 2017 @ 2:52 pm
Dokładnie! U mnie jest tak, że w naturalny sposób pracuję weekendami – jako fotograf ślubny, soboty mam zajęte, niedziela jest na backupy. od poniedziałku czasem sesje, też wieczorami, bo światło. To sprawia, że klienci wiedzą, że pracuję wieczorem, a więc czemu do mnie nie zadzwonić o takiej porze. Dodatkowa rzecz, to stres panien młodych – ślub w sobotę, w piątek o 21 telefon, jak tu nie odebrać. Mam żelazną zasadę, że wszystkie spotkania tylko w tygodniu, żeby choć te rzadkie weekendy, które mam jeszcze wolne, spędzić z partnerem i się zresetować. Ale zdarzają się pary z dziećmi, które w tygodniu nie mają z kim zostawić dziecka, więc mogą spotkać się tylko w weekend. Naprawdę nie wymyśliłam jeszcze idealnego rozwiązania, ale powoli zmieniam, szukam i testuję. 🙂
2 marca, 2017 @ 8:05 am
Hmm jak tak czytam to faktycznie, ciężko nie odebrać, kiedy dzień przed ślubem dzwoni zestresowana panna młoda 🙂 ale może te granice zacznij stawiać już na pierwszym spotkaniu? Na pewno dajesz wizytówki – czy nie możesz na tych wizytówkach napisać obok telefonu godziny? Np.: M:123 456 789 (8.00-17.00) i już. Albo powiedzieć po prostu na spotkaniu coś w stylu: “(…) to w razie pytań będę pod telefonem ósma-siedemnasta, a tu jest mój numer (…)”. Albo zastosować taką i taką metodę. I potem już faktycznie nie odbierać nawet jak ktoś zadzwoni po 17.00. A może osobny telefon? Jak wybije godzina 17.00 to po prostu wyłączyć go (lub wyłączyć dźwięki) i schować do szuflady. Ja czasami robię tak, że mówię jak wyżej, że dostępna jestem ósma-siedemnasta, ale dodaję “jak nie odbiorę, to sms, JAK SIĘ UDA, to oddzwonię jeszcze tego samego dnia” – i wtedy sama ocenisz po treści wiadomości czy to coś pilnego i MUSISZ oddzwonić czy jednak ktoś przesadza, bo np się stresuje 😉 … oczywiście metoda na sms nie u każdego się sprawdzi, musisz wyczuć czy danej osobie nie sprawia problemu wysłanie sms (np. mój mąż po każdym moim smsie i tak dzwoni bo on i sms to jak pies z kotem) no i wiadomo, że osoba starsza raczej nie bawi się w wysyłanie smsów itp. To takie mini triki które choć trochę powinny ułatwić 🙂 Pozdrawiam
2 marca, 2017 @ 10:18 pm
Dzięki za podpowiedzi. 🙂 Celowo nie mam numeru telefonu na wizytówce, bo wizytówki często zmieniają właściciela (i dobrze), a wtedy to już mnóstwo telefonów by było. 🙂 Na wizytówce mam tylko kontakt mailowy i www – wystarcza. Jeśli chodzi o widełki godzinowe, myślisz, że to dobre rozwiązanie przy nieregularnym trybie pracy? Będąc na sesji domowej, w ciągu dnia, nie odbiorę, a jednak widełki wyznaczone. U mnie każdy dzień wygląda inaczej (zwłaszcza latem), dlatego tak trudno wypracować mi dobre rozwiązanie.
Na pewno jednak muszę przenieść komunikację z klientami z Facebooka na maila. Ile razy zaczynam się stresować podczas spaceru w niedzielę, przed pójściem spać o 23, bo pisze “problematyczny klient” i dostaję powiadomienie na telefonie – chciałabym sprawdzić o co chodzi, a jednak nie chcę otwierać Messengera, bo Facebook wyświetli informację o odczytaniu i nie wypada przeczytać i nie odpowiedzieć. To zawsze mnie najbardziej stresuje. 😛
3 marca, 2017 @ 8:20 am
Aneta, nie zrozum mnie źle ale niepodawanie nr telefonu na wizytówce tylko dlatego żeby ludzie za późno nie dzwonili nie jest do końca dobrym pomysłem. Bo przecież zależy Ci aby ludzie w łatwy sposób mogli się z Tobą skontaktować i żebyś mogła zwiększyć ilość klientów (chyba że nie jesteś to celem?). Widełek czasowych nie pisałabym na wizytówce, tylko po prostu nie reagowała na telefony późno wieczorem i weekendy (chyba że jest to weekend kiedy masz umówioną sesję – ale to wtedy tylko te osoby mogą do Ciebie dzwonić).
Bardzo fajnie było o tym na blogu PSC – “to że ktoś ma priorytetową sprawę, nie oznacza że jest to również Twój priorytet”
Z komunikacją na fb jest odrębny temat – ja bardzo tego nie lubię bo jak ktoś ma temat zawodowy niech napisze maila. Dlatego niestety wielokrotnie zapominam o odpowiedzeniu na wiadomości z fb. Trudno 🙂 Mimo że mam ma 2 fanpage, nie traktuję ich jako narzędzi do wymiany informacji.
Masz prawo przeczytać wiadomość i nie odpowiedzieć na nią, a klient niech to widzi. Przecież nikt nie jest w stanie reagować od razu, tym bardziej że jest to późna godzina. To że zaglądasz do messengera jest naturale bo często znajomi tak się z nami kontaktują a to już jest nasze prywatne życie.
Koniecznie przeczytaj ten artykuł http://www.paniswojegoczasu.pl/zostan-pania-swojego-czasu/komunikacja-a-czas/ i pamiętaj że to Ty ustalasz zasady, żebyś była w stanie dobrze wykonywać powierzone zadania i nie tworzyła sobie środowiska opartego na chaosie.
Ściskam i trzymam kciuki <3
3 marca, 2017 @ 1:33 pm
Aleksandra, ja z kolei nie zgadzam się z teorią, że podawanie numeru na wizytówce jest ściśle związane z liczbą klientów lub że sprawdza się w każdym przypadku. Biznes prowadzę od 6 lat, moim zdaniem dosyć świadomie, wiele rozwiązań już wypróbowałam na własnej skórze i wiem, co służy mojej firmie. Nie podaję numeru na wizytówce nie dlatego, że zdarzałyby się telefony po godzinach.
Po pierwsze, było dużo telefonów nie prowadzących do zlecenia. Bardzo wielu ludzi dzwoniło pytać o wyrwane z kontekstu szczegóły, 90% z nich nawet nie należała do mojej grupy docelowej. Nie sądzę, by nieustanne odrywanie się od pracy, by odbierać takie telefony miało sens. Po drugie, najczęstszym pytaniem, było pytanie o cenę – rzecz oczywista. A ja uważam, że podawanie ceny bez kontekstu jest błędem – nie tylko w sensie sprzedażowym ale i informacyjnie mówi niewiele. Zdarzali się też ludzie po prostu niegrzeczni lub dyskutanci.
To strata czasu też dla dzwoniących (wyrwane info nic nie powie, ludzie z reguły nie wiedzą o co pytać) i dla moich klientów, nad których zleceniami wtedy pracowałam. Nie mówiąc już o tym, że wielokrotnie nie mogłam odebrać, bo nawet w założonych godzinach 9-17 zdarza mi się po prostu być na sesji, a wtedy niesmak + niepokój: to ja pracuję, czy nie, że nie odbieram w tych godzinach. Te wszystkie minusy są jednak niczym, przy fakcie, że takie telefony nie prowadzą do finalizacji transakcji.
Dziękuję za link i rady. Wszystko wiem od dawna. To kwestia wypracowania tego, co będzie się sprawdzać konkretnie w moim, trochę nieregularnym, biznesie.
Pozdrowienia!
31 marca, 2017 @ 2:55 pm
Odnalazłam nowe, inspirujące miejsce w internecie.. Czytanie twojego bloga to czysty relaks 🙂 I wizualnie też jest bardzo przyjemny dla oka, dobra robota 🙂
2 kwietnia, 2017 @ 7:11 pm
Bardzo mi miło, dziękuję i zapraszam 🙂